Nadi

Od samego początku miałyśmy spore wątpliwości czy uda nam się ją wykupić. Człowiek z tuczarni nie chciał współpracować. To było celowe działanie, chodziło o to żeby wyciągnąć od nas jak najwięcej kasy.
Udało się jednak i dziś znów możemy wspólnie triumfować!
Nadi już jest w swoim domu, w swojej stajni, w swoim boksie a wszystko to dzięki Wam! Wbrew wszys­tkiemu wierzymy jeszcze, że ludzie są w głębi ser­ca nap­rawdę dobrzy – przynajmniej Ci niektórzy.
Nadi jest mocno utuczona, będziemy ją odchudzać ale przede wszystkim musimy doprowadzić do porządku kopyta które są w koszmarnym stanie. Kruche, matowe popękane. Na 100% gnijące strzałki bo niemiłosiernie śmierdzą.

Tak jak przy Moli miałyśmy problem z załadowaniem jej na przyczepę, tak Nadi weszła do niej nawet się nie oglądając. Ona wiedziała że właśnie zaczyna nowe życie… że jedzie do domu w którym będzie tylko wolna…
Kochani, jeszcze raz dziękujemy za wpłaty, za udostępnianie, za zaangażowanie, za każde dobre słowo, bo te słowa mobilizują nas i wypełniają “paliwem” nasze puste baki nadziei.
Możecie być z siebie dumni, po raz kolejny uratowaliście piękne, końskie istnienie…
Dziękujemy.

I w końcu wbiegnie w dźwięczne stepy,
w rozlany łan zielony, świeży,
stanie wysoko wyzwolone,
i wchłonie słońce wolne zwierzę…