To że “idą święta” wiemy wszyscy. Nie sposób tego nie zauważyć, widać je na każdym kroku, w sklepach, na ulicach, w oknach domów, w mediach. I jeśli nawet nie wierzysz i nie świętujesz, to tak do końca “obejść” ich nie możesz.
Nie mówię tutaj o plastikowych choinkach obwieszonych chińszczyzną, kolędach, które wszędzie słychać, o wszechobecnych światełkach na domach czy słupach, bo to nie sprawia bólu, nie przeszkadza, mówię tu o “staropolskiej tradycji umęczonego karpia”.
Aż strach wejść do sklepu żeby się czasem nie natknąć na widok kadzi z poranionymi, półżywymi karpiami, którym żywcem wypruwa się wnętrzności lub pakuje do torebek foliowych gdzie w drodze na wigilijny stół, duszą się i konają w męczarniach.
Święta dla wiernych to czas miłości i pojednania, okres dobroci, ciepła i szacunku, to “Wigilijna opowieść”, tradycja w imię której macie przyzwolenie na okrucieństwo!?
Jeżeli już koniecznie chcesz cieszyć się karpiem na wigilijnym stole, powinien on być pozbawiony życia przez fachową obsługę w miejscu hodowli.
W ten prosty sposób oszczędzisz mu koszmarnych dni i tygodni w pojemnikach ze śmieszną ilością wody, pełnej ekskrementów, śluzu i krwi, w których kona wśród towarzyszy gehenny.
Ryby głosu nie mają, może gdyby potrafiły wyć, błagać o litość i jęczeć, nie przechodzili byście tak obojętnie obok ich cierpienia. Może zrobiłoby wam się niedobrze gdybyście zrozumieli jego błaganie wyrażone tak jak potrafi: szeroko otwartym pyszczkiem, drgawkami, konwulsjami i wyrazem oczu w którym widać tylko strach.
Poniżej link do rozmowy z zaprzyjaźnionym prawnikiem Karoliną Kuszlewicz. Artykuł z ubiegłego roku ale jak najbardziej na czasie.
Dowiecie się z niego kiedy i jak reagować, jakie ryby mają prawa, jak powinny być traktowane przez sprzedawców.
Artykuł: klik
Karpie sprzedawane w Kielcach (Fot. Fundacja Viva!)